Pogoda
nie chcem, ale muszem. Dokładnie to tak: mam to wpisane w dzienny harmonogram. Tyle, że krew mnie zalewa, jak stoją pod drzwiami, ja idę z nimi w najgorszą pogodę, a ta hrabiowska pinda, po 100m, chce z powrotem.
Ale ma to swoje plusy dodatnie też (bo to, że czasem mnie szlag trafia, jak mnie wyprowadzaja co chwile i nic, to jest plus ujemny)np, takie, że poprzedniej zimy nie miałam nawet większego kataru, chociaz z psami chodze mróz-nie mróz, zadymka -nie zadymka. Tej zimy niestety grypa mnie dopadła, ale tylko ze względu na osłabienie spowodowane antybiotykami przyjmowanymi z powodu dziwnie powiększonego węzła chłonnego.
A ja juz swoje lata mam, doktory mówia, że nie ma jak spacer, choć pół godziny dziennie. No to ja chodze łącznie troche więcej. Ostatnio krótsze sa te spacery, bo polne drogi zarośniete trawskiem po pachy, po obu stronach rzepaki wyższe ode mnie i psy nie za bardzo chca spacerowac w takich tunelach. A i ja, tak nawet w biały dzień, chode trochę z dusza na ramieniu, bo nigdy nie wiadomo co z tego rzepaku, oprócz koziołka, może wyleźć.


  PRZEJDŹ NA FORUM