ech --nic niby niezwykłego 2ga polowa czerwca zawsze ulewna , ale straty w tym roku mnie dobijają,a każde ziarnko dopełnia czary...-chyba w końcu zaczynam wymiękać..-zaczynam się zastanawiać coraz poważniej, czy nie sensowniej sprzedać to wszystko w diabły zostawić z 2 kozy dla siebie/albo i nie/ i spędzać całe dnie na końskim grzbiecie/póki jeszcze zdrowie dopisuje.../kusi mnie ta wizja coraz bardziej....w przyszłym roku miałabym wtedy realną szansę na konny bieszczadzki szlag swoimi łobuzami.Kolejne marzenie tak blisko .... |