wyjazd na wakacje
Ja to niby mam ciągłe wakacje, bo jestem na emeryturze. Ale tak na prawdę, to nie mam się kiedy poskrobac po du... Dziś prawie cały dzień przygotowywaliśmy z synem przyczepy na rzepakowe żniwa. Mąż w szpitalu, rzepak już już, a tu deszcze zapowiadają. Okazało się, że wszystkie długie nadkładki na przyczepy sa uszkodzone (oj, lata już miały) i było ostre kombinejszyn, bo nie robiliśmy nowych, tylko naprawiali istniejące. A przedtem tak: psy na siku-kaku, kozy-dojenie obrządek, ser, sąsiadka przyszła pozyczyc zamrażarke; ja do faceta, który miał naprawiac dach; ciotka się pochorowałą, więc pare telefonów za lekarzem;kurier przywiózł pastucha; psy na siku-kaku; zrobiłam chleb i upiekłam; umyłam ogórki oraz zblanszowałam i zamroziłam szparagówkę; pomogłam synowi pozapinać po kolei przyczepy, żeby je przestawił, bo kombajn do sąsiada miał jechac przez nasze podwórze (zamiast o 13 przyjechał o 18) i do tych burt. W miedzyczasie wyprowadziłam kozy, psy na siku kaku, urwałam sliwek, zrobiłam placek drożdżowy ze sliwkami i kruszonka, synowi obiad, nadkładki, posprzątac wszystkie narzędzia i odpady z podwórza, kozy do obórki, wydoić, podesłać i nałożyć siana. Umyłam sie nieco i do mąża do szpitala -byliśmy równo o 20. Na szczęście stał na korytarzu i obserwował kombajny na naszych polach(z okien szpitala widać pola naszej wsi, nawet nasze jedno) i wreszcie sobie usiadłam. Posiedzieliśmy chwile omawiając strategię działań żniwnych i za 10 dziewiąta polecieliśmy jeszcze do biedronki na najpotrzebniejsze zakupy. Potem jeszcze trzeba było nakarmić psy i kota, psom naszykowałam jedzenie na trzy dni, więc wyporcjować i zamrozić część. Pozmywać, co sie przy tym ubrudziło, posprzatać, nastawić pranie. I usiadłam do kolacji o 22.30! To są dopiero wakacje!
A i to jest mnóstwo prac, które czekaja na swoja kolej.
O wyjeździe mowy nie ma. Co prawda szwagierka sie deklaruje, ze przyjedzie i mnie zastąpi, ale nie mam sumienia. Ona ma 80 lat i rozrusznik.


  PRZEJDŹ NA FORUM