Oddam młode kozy w dobre ręce, czyli kto ma miękkie serce ten ma twardą dupę
Witam wszystkich. Kilka dni temu, na forum pojawiło się ogłoszenie.

" PILNE!!!! UDOSTĘPNIAJCIE!!!!!! Potrzeba domu dla 4 młodych kóz NA JUŻ!!! Właściciel musi opuścić ogród w ciągu 3 dni i potrzebuje odpowiedzialnej osoby która weźmie jego kozy (nie muszą iść razem).Są młode i kolorowe (biało-czarna,czarna,brązowo-szara i biała).Jeśli ktoś zdecydowałby się na wzięcie ich do siebie proszę o kontakt pod numerem 726 199 306. WŁAŚCICIELOWI BARDZO ZALEŻY NA NICH I CHCE JE ODDAĆ W DOBRE RĘCE. PROSZĘ O POMOC W ZNALEZIENIU IM NOWYCH DOMÓW!!!"

Mamy już stadko 6 kóz. Pastwisko dla nich i 3 koni ma powierzchnię 10ha i kolejne kilkanaście ha łąk na siano. Odległość do miejsca postoju kóz do oddania, w obie strony 450km. Z ekonomicznego punktu widzenia, nie ma sensu jechać po nie, ale chęć pomocy zwierzakom i człowiekowi przyćmiewa zdrowy rozsądek. Wachamy się z żoną. Właściciel kóz, w rozmowie telefonicznej mówi, że jak nie przyjedziemy to na następny dzień zarżnie, serce mu się kraje ale musi. Zapada decyzja, jedziemy. Docieramy późno, jest już ciemno. Nie ma światła na podwórku, właściciel pakuje kozy do przyczepki. Praktycznie ich nie widzimy, ale darownemu koniowi w zęby się nie zagląda, to kozie chyba też nie wypada ;-) Syn właściciela zaczyna mówić, że jedna ma problemy nerwowe, ale ojciec ucina dyskusje. Wracamy do siebie w Sudety. Wprowadzamy kozy do nowo przygotowanych boksów. Nie chcemy ich stresować, po podróży, dopiero rano przystępujemy do przeglądu nowych zwierzaków. Wraz z blaskiem poranka okazuje się, że stan faktyczny zwierząt z informacjami w ogłoszeniu miał tylko jedną wspólną cechę. Rzeczywiście to były kozy, a nie na przykład woły piżmowe. No może faktycznie jedna z nich jest młoda, reszta to poczciwe Babcie. Wspominałem o rzekomych problemach nerwowych jednej z nich. Zignorowałem tą informację. Pomyślałem, jest nerwowa, jak pójdzie na górskie pastwiska, to się wyluzuje. U nas na wsi jest 5 domów, same łąki i lasy. Ale nie o takie nerwy tu chodziło. Koza miała problemy neurologiczne. Podejrzewam uszkodzenie kręgosłupa. Porusza się z trudem, stoi w nienaturalnej skurczonej pozycji. Druga koza nie wstaje, ale właściciel mówił, żebym racice skorygował. Ok, robiłem to wielokrotnie. Biorę sprzęt, idę do zwierza. Podetniemy na leżąco, może nawet będzie wygodniej, sięgam po nogę kozuchy...o Jezusie Nazareński...czegoś takiego w życiu nie widziałem. Racice przednich nóg w stanie ciężkiego ostrego ochwatu. Przerośnię o jakieś 15 cm, wywinięte na bok jak narty. Powstająca dzwignia wyłamuje stawy. Dzwonię do właściciela... faktycznie koza od kilku tygodni nie wstawała wcale, zapomniał o tym powiedzieć. Nie wiem jak te racice ciąć. Bez zdjęcia rtg jest ryzyko uszkodzenia kości. Na szczęście we wsi obok zamieszkuje uznany autorytet w kwestii strugania kopyt końskich, weterynarz z wykształcenia. Dzwonię i pytam... tak zna fizjologię racic, wie jak ciąć takie patologie, pomoże. Przyjeżdża na zajutrz. Choć nie jedno już w swojej praktyce widział, jest w szoku.

Cdn. muszę iść do kóz.

edit. ort.


  PRZEJDŹ NA FORUM