Oddam młode kozy w dobre ręce, czyli kto ma miękkie serce ten ma twardą dupę
Nie zawsze jak ktoś oddaje za darmo są to kozy w opłakanym stanie.Najczęściej tak jest,ale nie zawsze.
Ja z początku mojej hodowli też wzięłam "za darmo",2 dorosłe kozy i pół rocznego koziołka.
Osoba z niedalekich,moich okolic pilnie wydawała je za darmo.
Kupiłam dużą bombonierkę,dałam tej osobie "kilka zł"-nie chciała,ale brać za darmo nie chciałam.
Kozy były w dość dobrym stanie.Koziołek "pojechał dalej",kozy zostały u mnie.
Jedna mnie wkurzała,gryzła,"nie mogłam się z nią dogadać"-więc poszukałam jej nowy dom.
U nowego właściciela okazało się,że jest bardzo grzeczna-on miał tylko ją i jeszcze jedną.U mnie była w stadzie,więc chyba dlatego nie mogła się "odnaleźć".
Tą ostatnią,mam do dzisiaj-jedna z największych przytulanek jakie mamwesoły.Mam po niej cudowną kózkę z ubiegłego roku.W tym roku i matka i córka są pokryte już.
Tak,że nie zawsze jak ktoś oddaje za darmo-to musi być tragedia.
Często,gęsto kupowałam kozy,które były w fatalnym stanie.No,ale człowiek uczy się na błędach.
Dzisiaj już podchodzę z dystansem zarówno do zakupu jak i darmo-brania.
Zastanawiam się 100 razy zanim kupię kozę.Fakt,że od dawna nie kupowałam i chyba raczej kóz kupować szybko nie będę.Zmieniać-kupować muszę kozła,a to też ryzyko.Jednak jak właściciel pewny,stado zadbane,to ok.


  PRZEJDŹ NA FORUM