Oddam młode kozy w dobre ręce, czyli kto ma miękkie serce ten ma twardą dupę
monia ostatnia próba oswajania ze stadem skończyła się trzema dniami poszukiwań nowych kóz. Zajmuję się szkoleniem zwierzą (koni i psów) od wielu lat, także koza nie jest dla mnie wielkim wyzwaniem, zwłaszacza że intelektualnie jest na poziomie psa. Nie przumuszam kóz do bezpośredniego kontaktu. W tej chwili wypuszczam je z boksów, jak coś robię w koźlarni. Chodzą po pomieszczeniu, a ja nie zwracam na nie uwagi. Coraz mniej przeszkadza im moja obecność, tzn nie uciekają w popłochu do swoich boksów. Pozytywną motywację w postaci nagrody-smakołyków, stosuję przy dojeniu. Nagradzam porządane zachowanie, czyli w ty przypadku spokojne stanie :-) Karą jest brak nagrody. Kilka razy dołączałem nowe kozy do stada i nigdy nie było takich problemów. Nowe kozy nie były wystraszone ludźmi, były przerażone. One miały kontakt z człowiekiem i myślę, że to właśnie efekt tego "kontaktu"


  PRZEJDŹ NA FORUM