Oswajanie zdziczałej kozy - proszę o rady.
mamucha spróbuj tak,niech doi jedna osoba,w tych samych ciuchach-trzeba "prześmierdnąć kozami",żelazny chwyt dla kozy to znaczy :wyrwać się ,walczyć albo uciekać,ja raczej "blokuję" kozę swoim ciałem,kolanem,głową czym się da,nie krępuję ich przy doju,wcześniej jak skakały mi ponad wiadrem,to dopadałem je gdzie stanęły,docisk ciałem do ściany,pewny chwyt za cyce i powtórka,konsekwencja nauczy kozy że to nieuniknione i się poddadzą.Co do budowania więzi,dotąd chadzam do nich wieczorem,jak są najedzone treścią,gaszę światło i siadam koło nich na półce na słomie,same przyłażą,podskubują,a nawet pokazują gdzie chcą być drapane,..moją pierwszą kozę doił i doglądał facet,wdowiec,moja żona za chiny ludowe nie mogła dotknąć jej wymienia,ja podszedłem ręce włożyłem pod pachwiny,koza rozchyliła nóżki,przysiadła - gotowa do doju-a ja ciemny jak tabaka w rogu,...trzeba było w trymiga się nauczyć.Właśnie przy dojeniu buduje się z kozą głębszą więź-kożlę jest natarczywe i domaga się mleka,ale nie poskramia matki...mąż niech zrezygnuje z aikido,i niech zostawi Cię z kozą sam na sam..powodzenia wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM