Gimnazjaliści i hodowla.
Byłam raz na końskim targu i już na taki się z pewnością nie wybiorę:
Szarpanie, zastraszanie, bicie, konie przerażone, albo zabiedzone, albo utuczone, a kopyta często jak racice... Koszmar patrzeć i być takim koniem to mordęga.
Poza tym na moim gminnym cotygodniowym targu jest miejsce na handel zwierzętami.Czasem zdarzają się konie. Podsłuchiwałam zainteresowanych:
Dla dziecka,
Kupiłbym wnusiowi,
Kupiłabym córeczce, ale będę musiała się opiekować oczywiście ja, bo kto inny?
Ładny konik, ile? kupię i będzie woził dzieciaki na imprezach, chociaż, pewnie się nie zwróci...

Najgorzej gdy taki kopytny przechodzi z rąk do rąk, nie ma stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, różni właściciele nie stanowią jakiejś ostoi nawet przy zmianie miejsca pobytu. Masakra jakaś. Potem koń do naprawy. Mam taka "sfiksowaną" klacz i oswajanie jej, wytłumaczenie, ze jest bezpieczna i może się ze mną zaprzyjaźnić trwała ponad pół roku. W ruch poszedł halterek, linki, Parelli , zabawy i teraz mam konia, którego mam do końca jego życia. Warto było. Nie warto jednak koni zrażać, choć cały pułk ludzi robi to nieświadomie. Zanim koń- należy tę decyzję dokładnie przeanalizować.
Inna sprawa to higiena i tzw "dobrostan" z czym również zawiązany jest stan kopyt o których było powyżej (o werkowaniu), którego nie powinien przeprowadzać np. właściciel ( jeśli się rzeczywiście na tym nie zna i i nie interesuje). Niestety nie jest to tak proste jak przycinanie raciczek kozich, a złe werkowanie może prowokować liczne stany chorobowe od puszki kopytowej po stawy i ścięgna kończyn. Nie wspomnę o złym werkowaniu źrebaków, które brakiem świadomości mogą być skazane na wady nie do skorygowania.


  PRZEJDŹ NA FORUM