Menu dla kóz
Być może masz rację, ale chodzi mi o objadanie kitu za komuny.Nie lubię po prostu, jak ktoś pisze coś, bo gdzies ktos coś mówił.
No wybacz, ja się za komuny wychowałam, do szkoły chodziłam, kolegów z różnych środowisk miałam, ale nie było takich sytuacji, jak dzisiaj miałam w wiejskiej szkole, żeby dzieci do szkoły głodne przychodziły i bez śniadania drugiego, a zjadły dopiero obiad w szkolnej stołówce, który im gmina zapłaciła.
Jadło się o wiele bardziej zróżnicowanie niż teraz i zdrowiej, bo bez chemii. Na pewno trudności były tuz po wojnie i potem w okresie kartkowym - nie wszystko było.

A, jak pamiętam z lekcji historii, chłopy trójpolówke stosowały od zamierzchłych czasów. Żaden chłop nie siał zyta na poletku A non stop. Takie durne te chłopy nie były. Jeżeli nie miały oświatowej wiedzy, to miały wiedzę z doświadczenia dziadów i pradzaidów wziętą. Teraz dopiero sie z monokulturą jedzie - kukurydza na jednym polu przez 20lat! A niektórzy już rzepak po rzepaku sieją, pryskają na czerń krzyżowych i na chowacza po wschodzie i cześć pieśni.


Fakt, ze zwierzętom się dawniej witamin nie podawało, ale i produkty, które dostawały były zdrowsze i mniej chemiczne. Poza tym naturalna selekcja powodowała, że ostawały sie okazy silne i zdrowe.

A ludzie napychają się witaminami, zamiast zdrowo odzywiać. Z lenistwa albo mody je sie hammburgera albo pizzę, potem dołozy garść syntetycznych witamin i niby ma byc OK. A tylko brzuch rośnie i kabza producentom farmaceutyków.




  PRZEJDŹ NA FORUM