Wypadek na pastwisku
Ja mam dosyć kozich ozdób. Drżę o te uszy za każdym razem. A dzisiaj, jakby nie "porządki" w obórce, to pwenie by się nic nie stało. Moje kozy ogólnie boją się mojego syna. Pewnie dlatego że jest taki wielki. I jak wchodzi do obórki, to zawsze jakiś łomot temu towarzyszy, bo wchodzi jak są akcje nie na moja rękę albo wzrost. A dzisiaj -gwoździe jakieś wystawały ze słupa. Ponieważ Stefan sięga coraz wyżej poprosiłam żeby obciął te gwoździe. Ale stwierdził, że może dobic. Wanda pewnie wsadziła łeb w szparę z ciekawości, a jak zaczął tłuc młotkiem to się wystraszyła i szarpnęła.
Powinny być tak skonstruwane, że jak zwierzę o coś zahaczy to się wypną. Mogłyby sie wypinać nie nadając do powtórnego założenia, żeby niby nie było przekładania z kozy na koze. Wolałabym zapłacić za duplikaty niż przechodzić takie akcje. Swoją drogą w moim mieście nie istnieje wet, który kolczykuje. A ten, który przybył i zakolczykował tez mistrzem nie jest i wątpię, żeby trafił Wandzie z duplikatem w istniejąca dziurę.


  PRZEJDŹ NA FORUM