Oddam młode kozy w dobre ręce, czyli kto ma miękkie serce ten ma twardą dupę |
szukałam odpowiedniego tematu i chyba ten najbardziej pasuje. Zamieściłam kilka dni temu ogłoszenie na tablicy o sprzedaży moich kóz , mlecznych i maluchów. Niestety chciałam wszystkie sprzedać, z pewnych powodów. Dla mnie b. ważnych. Podjęłam tą decyzje z ciężkim serduchem. No i się zaczeło - telefon dzwonił właściwie co kilka minut. Po dwóch dniach od ogłoszenia, doznałam olśnienia !!! Nie sprzedaje !! Poradzę sobie, wszystko ogarnę i będzie dobrze, a moje kozule zostają u mnie. To dzięki telefonom od IDIOTÓW !!! Wybaczcie, ale inne słowa nie pasują do opisu kupujących. Na 30 kilka rozmów, może 3 - 4 były od normalnych ludzi - hodowców. reszta brzmiała mniej więcej tak : " dejze pani za 50 złotych , to mi brzegi wygryzą, a na jesień będzie mięso ( chodziło o mleczne kozy !!! ), " pani za transport muszę dać 150 złotych to Pani musi spuścić z ceny", " a na co obórka, przecież lato idzie to na łące ciepło", " de pani po 60 złotych , to sie problemu pozbędziesz, a ja będę miał mięso" ( znów mleczne kozy ) nie dałam rady.. wczoraj pobeczałam się jak dziecko i postanowiłam, nie ma sprzedawania. Moje kozule takie kochane wariatki, wypieszczone, zadbane, mają iść na stracenie - Nigdy !! Teraz jestem w 100% przekonana, ze mam koziego fioła - nie tylko ja, bo mąż i Córki również. Maluszki sa na sprzedaż, ale postaram się, żeby trafiły do normalnego hodowcy. Przykre to bardzo, ale ludzie nie mają szacunku do zwierząt, a to źle o nas świadczy .... |