Nasze życie na wsi
A ja powiem tak: jakby to był pracownik najmowany do pracy, to wypada go dzień wcześniej przyprowadzić, posadzić, obserwować itd.
Jeżeli to jest natomiast starsza osoba, która to zrobi na zasadzie pomocy sąsiedzkiej, to nie uchodzi. Można ją dzień wcześniej poprosić, pokazać, gdzie trzymamy karmę, ile dajemy,w jakiej kolejności kozy sa dojone, gdzie skopek na mleko sie znajduje itp niezbędne rzeczy.

To jest normalne, że koza obcej osobie nie da tyle mleka, co tobie. Kiedys musiałam wyjechać, doiła szwagierka i miała problem: koza nie stała, nie chciała puścić mleka itd.

Długi wdzięczności towarzyszą nam w zyciu ciągle, nie można ich sobie brać za głeboko do serca, ale tak to jest, że ja zrobie cos dla kogoś, ktoś zrobi cos dla mnie. Moim zdaniem ten rachunek się w zyciu jakoś wyrównuje, niekoniecznie za wszystko musi się płacić gotówką, bo czasem jest to obraźliwe dla tej drugiej osoby.
Wzięłabym te pierwszą, co już była. Gdyby nie umiała doić, nigdy w zyciu nie doiła, to by się nie deklarowała z pomocą. Na ogół ludzie uważają,że dojenie jest b. trudne i nie biorą się za to jeżeli wcześniej nie robili.

No, to wyluzuj, weź tę sąsiadkę z towarzyszką, wytłumacz, jak nakarmić itpe. Przez 2 doje krzywda sie kozom nie stanie, zwłaszcza, że tego mleka nie jest jakoś tragicznie dużo (żeby np. niedodojona zapalenie dostała)

Parę godzin przed wyjazdem wysprzataj, napakuj siaty z sianem na pełny full, przygotuj słome do dosłania na potem, nalej świeżej wody. I baw sie dobrze.

Każdy pewnie z nas, zakozionych tak ma (ja mam jeszcze 2 psy do wyprowadzania parę razy dziennie i koty do czyszczenia kuwety + karmienie 2 razy dziennie + woda w misce non stop)
Tyle, że u mnie klincz, bo z domowych nikt nie zrobi, a ujma na honorze wołać obcego.


  PRZEJDŹ NA FORUM