Psy w obejściu
Czasem tak mnie krew zalewa (jak dzisiaj właśnie), że powiedziałabym, że najlepsze wyjście pójśc sąsiadce dać po pysku. Tyle, że to żadne wyjście.
Na spacery wieczorami chodzę z latarka (co druga latarnia nie świeci, nie wiem, czy dzieciatka do nich z procy strzelają, czy kie licho) I w ub sezonie z gazem pieprzowym chodziłam. Ale to mi żadnej sprawy nie załatwi, bo moja czarna suka (obie sa wysterylizowane) jest niewychowana i wszystkich kocha -ludzi i zwierzęta. I ja nie dam rady opanowac dwóch psów na sznurku, jak ten lecący luzem okaże się równie zainteresowany zawieraniem znajomości i w dodatku agresywny. Jak dotąd na szczęście uciekają. Ale bywają sytuacje eniebezpieczne np. lód na drodze. Nie mam ochoty wylądowac w szpitalu z rozbitym łbem. Więc co? Mam nie wychodzić, bo debile sobie mają ochote pospuszczac psy?

Tylko, że my tu sobie tak piszemy. I to jest na zasadzie wylewania żalów. Durnie, którzy puszczają psy luzem tego nie czytaja. I są na tyle tępi, że nie sa w stanie przewidziec skutków pomykania ich psa luzem po drodze, gdzie jeżdża samochody i chodza ludzie. Niektórzy uwagi kwituja śmiechem. Jak pewna Małgosia, której zwróciłam uwagę, że przez jej psa wycięłam pirueta, bo mi nagle wypadł zza krzaczorów i moje psy szarpneły. Zapytała o której ja z psami wychodzę i że w takim razie będzie go spuszczac później. lol


  PRZEJDŹ NA FORUM