Opuchnięty pyszczek u kozy
Wszystko zaczęło się w połowie lutego - jedna z kóz dostała gorączki. Od weta antybiotyk, coś na wzmocnienie i... następnego dnia (tydzień przed terminem) urodziła trójkę maleństw, z czego jedno martwe. pozostałe przez dzień karmione z butli "wzięły się do życia". Przez miesiąc był spokój. Kózki bardzo powoli rosły, ale na dokarmianie nie miały ochoty. W końcu padły...
Matka dostała gorączki, położyła się i od kilku dni nie wstaje. Paskudnie kaszle, smara, ciężko oddycha, ale wet żadnego zapalenia się nie dosłuchał. Dał jej w zastrzyku wapno i magnez, kroplówkę i zalecił antybiotyk. Wszystko to bez wyraźnych efektów. Kózka apetyt ma słaby, zjada marchewkę, buraki, ale owsa już nie bardzo. Dostaje Calwet (cały czas wszystkie dostają jakieś witaminy), witaminę C, Emy (od dwóch tyodni). Po serii antybiotyków jest ciut żywotniejsza, ale do zdrowia jeszcze daleko. Leży, harczy, coś tam zje i wypije, spróbuje się przekęcić na drugi bok. Ma "napuchnięty" pysk (węzły chłonne?)
Wg weta to jakaś wirusowa sprawa, która kumuluje się na kozie o najmniejszej odporności (pozostałe też od czasu do czasu pokasłują). Proponuje suplementowanie i czekanie, ew. wprowadzenie innego antybiotyku.
Co wy o tym sądzicie, bo mi już brakuje pomysłów? Może trzeba jej dać jeszcze kilka dni, żeby sobie pochorowała?
I druga sprawa, co z mlekiem. Karmiła małe, ale odkąd się położyła mleka ma tyle,co nic. Zdajam ją leżącą raz dziennie, bo boję się z jednej strony zapalenia, a z drugiej zasuszenia, ale nie wiem, czy robię dobrze.


  PRZEJDŹ NA FORUM