Kiedy kastrować
Maszka, jak chciałaś zabłysnąć, to trzeba było się brokatem obsypać jęzor Czytanie ze zrozumieniem w narodzie leży i kwiczy, bo ja wyraźnie napisałam, że mnie nie przekonują ze względu na bolesność, czyli wiem, że bolą.

Ale wiem też, na jakiej zasadzie działają, oglądałam filmy, czytałam opracowania np. z Nowej Zelandii, gdzie masowo się w ten sposób koźlęta i jagnięta kastruje i zrobiłam porządny bilans zalet i wad. Jak na razie wyszło, że powinno być więcej zalet. Ból nie powinien być duży, bo po kilku minut, kiedy dopływ krwi zostanie odcięty na dobre, to nie ma już czucia w jądrach.
No ale wiadomo, na papierze wszystko może dobrze wyglądać, dlatego jak nie spróbuję i nie zobaczę, jak się po tym czują koziołki, to wiedzieć nie będę.

Na pewno kastracji na mokro w pełnym znieczuleni nie będę ryzykować, bo jest spore ryzyko, że się zwierzę już po narkozie nie wybudzi. A miażdżenie nasieniowodów ma podobną bolesność do gumeczek, a do tego nie jest na 100% skuteczne, bo może się nasieniowód udrożnić, a ja te koziołki planuję trzymać przez prawie rok z kozami, więc słaba opcja.


  PRZEJDŹ NA FORUM