Ogólne dyskusje na temat sprzedaży i kupna kóz
    renzela pisze:

    Z mojego punktu...% ang? Bez sensu...Ja mam kozy wysokomleczne. A kozła rasowego angl.tylko dlatego żeby mniej śmierdział i był bardziej do opanowania. Z tego co zauważyłam są bardziej spokojniejsze. Ale do rzeczy. Kozlęta sprzedaje jako mieszańce po matkach wysokomlecznych. I nawet jak mają uszy do ziemi ,nie ma to dla mnie różnicy. Pisanie o tych procentach to jakaś bzdura. Któż to dał prawo komuś oszacowania ile jego koza ma cech anglonubijczyka skoro matka jest np.alpejką?
    A co Do chorych kóz, cenię swoją chodowle bo jest ekologiczną. Ale nie ingeruję w naturę . Kozy mają wypas całodobowy od póznej wiosny do jesieni. Pod zadaszeniem. Zimą stacjonują w stodółce ale codzień są wyganiane na dwór na śnieg czy mróz chociaż dwie trzy godzinki . Świetnie się wtedy bawią a i hartują.
    Mam wszystkie odmiany rasową angl., mieszanki alpejskie, tokenburską i barwne uszlachetnianie. Są zahartowane i mam pewność że poradzą sobie w nawet srogie zimy . Nie dogrzewam stodółki nie świecę lampami. Oczywiście higiena woda i czystość na pierwszym miejscu. W zimie woda lekko ciepła ale tylko po wykotach. .Moje kozy nie zjedzą z podłogi nie zjedzą z brudnego garnka ...nie dlatego że ja im nie pozwalam..ale one same nie chcą. I nie prawdą jest że koza zje wszystko. Koza będzie żuła kawał dętki czy innej rzeczy którą gdzieś uda jej się ukraść , ale to tylko z ciekawości. I tak to wypluje. Jeśli będzie miała dość jedzenia...
    Jak się zaobserwuje to się zauważy. Wypluwa też pestki- w momencie cofania się ze żwacza .
    U nas owoce z dwóch jabłoni są tylko dla kóz, do tego pół ogrodu warzyw : dynia cukinia marchew buraki. To wszystko zapas na cały rok . Trzeba się narobić zęby to wyrosło . Ale zanim wprowadziliśmy kozy to było już zaplanowane. Trzymam zasadę hodowca musi być odpowiedzialny . A każda koza na siebie zarabia daje mleko są kozy dyżurujące i rodzące na przemian. Dzięki temu moje zwierzęta nie cierpią z głodu . Pracują jak każdy na swoje utrzymanie . Nie są eksploatowane bez końca . Mają naszą opiekę miłość i wolność. Skoro mam hodowlę sprzedaję kozlaki to spoczywa na mnie odpowiedzialność aby były zdrowe. Na pewno wkładam więcej pracy w hodowle niż hodowcy kóz anglonubijskich. A cena kóz anglonubijskich wynika bardziej z kosztów utrzymania tych zwierząt. Nawet koło mnie są trzy hodowlę tej rasy. Żadna z nich nie zajmuje się sprzedażą mleka. Nawet nie doją kóz bo jak powiedziała mi właścicielka nie chce się jej. Tylko rozmnażanie i sprzedaż kozląt . Siedzą zamknięte całą zimę w stodółkach żeby nie zmarły. Teraz z góry zaznaczam nie dotyczy to wszystkich. Byłam w paru , tam dają gotową pasze mnóstwo witamin szczepionek i innych priobiotyków. Sama kupowałam kozła angl. Z papierami. Hodowla: pięć małych domków w każdym kilka kóz . Osobno kozły . każdy domek z wybiegiem ogrodzonym 10\ 10 . Pan pytał skąd biorę siano bo i nich ciężko. Bardzo mnie to zdziwiło .My wozimy siano przyczepką po 20 km. Na okres jesien zima wczesna wiosna potrzeba nam 20 balotów. To jest 20 kursów no ale jak trzeba to trzeba zwierzęta muszą być zabezpieczone.
    A nasz Nowy kozioł był 3 lata był karmiony paszami i innymi duperelami żeby mu zapchać żołądek. Po przywiezieniu do naszego domu przez pół roku uczył się najadać sianem , ciągle beczał bo był głodny, na pastwisku wogule się nie pasł. Moje kozy patrzyły się na niego z politowaniem. Akurat nadeszła wiosna najlepszy kres na swieżą zielonkę a nasz kozioł jak sprawdziliśmy tylko ziemniaki marchew i wysłodki. Długo trwała nauka ale powoli już przyzwyczaja się do naturalnego jedzenia. Kukurydzy oraz kory wogule nie znał .
    Koza to proste zwierzę czyste zdrowe i silne. Jeśli by się nie ingerowało w naturalne warunki to wszystkie kozy były by takie. Niestety coraz częściej spotykam się z hodowcami którzy ratują na siłę słabe Kozlęta, leczą ,cudują....a potem takie pokolenie tej kozy przekazuje następnym różne anomalia i brak odporności. Kiedyś nie było ludzi stać na leczenie zwierząt i dzięki temu były odporne.
    Ludzie.... nie ma zwierząt nieodpornych na zimno. Są tylko hodowcy którzy sami obniżają tą odporność w swoich stadach. Bo w naturze słaby musi zginąć aby zachować ciągłość przetrwania pokoleń. Uwielbiam swoje kozy ale do hodowli podchodzę z rozsądkiem .
    Bywam nieraz u weterynarza po środki na .odrobaczenie ..i widzę co się dzieje. Psy chorują na choroby ludzkie - ludzie na choroby zwierzęce. Czy ktoś wreszcie Was oświeci?! Każde zwierzę powinno mieć swoje miejsce w piramidzie pokarmowej jeśli ludzie to zmieniają to robią się z tego problemy .Dziś już nawet kozy zaczynają chorować bo człowiek wszędzie włoży te łapska żeby polepszać naturę. Dajcie żyć tym zwierzętom i nie ratujcie każdego tylko dlatego żeby zagłuszyć swoje sumienie albo zrobić pieniądze.
    Oczywiście nie dotyczy to wszystkich hodowców. Ja tu opisałam tylko moje doświadczenie w tym temacie . A sądzę że dużo jest hodowców którym leży na sercu hodowla zdrowych kóz. Bo są to zwierzęta które jak się zacznie hodować to nie można przestać. pozdrawiam.

Bardzo mądry wpis. Takich jak najwięcej.
Odpowiedzialność. Faktycznie wielu ludziom się nie chce. Szczególnie organizować wybiegów. Ja sobie nie wyobrażam, żeby kozy nie wychodziły na pastwisko. Zdarzają się dni kiedy moje nie wychodzą i zawsze mam wyrzuty sumienia. Ale ogólnie mają w tej chwili zorganizowane dwa pastwiska. By trawa odrastala. Zimą też wychodzą. Również na śnieg. Chociaż przysłowiowe żeby się przebiec.
A z jedzeniem siana przez kozy które kupiłam też miałam problem. Pastwisko a w zimie siano to podstawa u kóz. A jednak ludzie tak hoduja że kozy do siana nie przyzwyczajone. I jak mają być zdrowe?
Podobnie to dawanie sztucznych witamin...I to w takich ilościach...preferuje marchew, buraki, cwikle, dynie, trochę owoców, pączki z drzew. Dostęp do lizawek, owszem, ale stale podawanie suplementów...
Pozdrawiam koziarzy z zamiłowania!


  PRZEJDŹ NA FORUM