Chore koźle
Witam. Jeden z moich koziołków, urodzony 26 lutego zachorował... Mianowicie stało się to 25 marca, wtedy ostatni raz w koziarnii byłam o godzinie 17, później gdy do nich zaszłam o godzinie 21 zastałam malucha całego poskurczanego, pogarbionego, z głową spuszczoną na dół... Od razu wzięłam go do domu, mierzę temperaturę - 36,2°C, tragedia... Dałam go pod ciepły koc, dodatkowo dostał z dwóch stron brzuszka butelki z gorącą wodą, bo był cały lodowaty i oczywiście od razu wzięłam go do weterynarza - głęboka hipotermia, odwodnienie, dostał kroplówki, antybiotyk i elektrolity, dał mu 1% szans na przeżycie nocy. Noc przeżył, rano było troszkę lepiej, zaczął pić mleko z butelki, cały czas dostawał elektrolity do pyszczka. Wieczorem znowu to samo - leciał przez ręce, oczy niewyraźne, znowu pojechałam do weterynarza i znowu dostał kroplówki i antybiotyk. Do tego doszły mu jakieś problemy z trawieniem - gdy jadł siano/troszkę słomy, to od razu wszystko mu się zwracało. I tak od 25 marca jeździmy po 2× dziennie do weterynarza, dostaję kroplówki, on jest pokłuty, jak sito... Teraz od 2 dni jest całkowicie oddzielony od siana i słomy, leży w ciepłym kocu + te butelki z gorącą wodą. Jeszcze, jak na złość chciałam załączyć kwokę z czerwonym promiennikiem, to żarówka się przepaliła... Zaczynam już tracić nadzieję, on przestał przybierać na wadze, zamiast tego traci, codziennie słabnie na noc i rano wygląda jak 10 nieszczęść, a w dzień jest w miarę ok, chociaż też już różnie było. Może ktoś ma jakiś pomysł, co w mojej sytuacji można byłoby jeszcze zrobić? Jestem załamana, nigdy nie miałam aż tak beznadziejnej sytuacji😔,. Bardzo proszę o pomoc i sensowne rady...


  PRZEJDŹ NA FORUM